Katherine Center, Milion nowych chwil – recenzja książki o poszukiwaniu motywacji w życiu pozbawionym sensu
Ckliwe historie nie należą do moich ulubionych gatunków literatury, choć od czasu do czasu w porywie melancholii nieśmiało po nie sięgam. I tak też było z książką Katherine Center – Milion nowych chwil. Otrzymałam ją jako egzemplarz recenzencki i muszę przyznać, że po przebrnięciu pierwszych pięćdziesięciu stron, kiedy już przyzwyczaiłam się do narracji w stylu monologu wewnętrznego, wkręciłam się w opowieść. Co mnie w niej najbardziej poruszyło? Oto moja subiektywna recenzja najnowszego melodramatu napisanego przez młodą, amerykańską autorkę.
Milion nowych chwil – dowód na to, że idealne plany często ulegają destrukcji
Margaret miała całe życie zaplanowane – dobrze uczyła się w szkole, dostała się na wymarzone studia, kupiła piękne mieszkanie, była w związku z cudownym facetem, czekała na nią ambitna i wymagająca praca. I w jednej chwili wszystko zmieniło się jak w kalejdoskopie. Nieszczęśliwy wypadek samolotowy sprawił, że misterny plan na zawsze odszedł do strefy mrzonek. A 28-letnia dziewczyna została z całą masą problemów psychicznych, fizycznych i rodzinnych. Czy mogło być jeszcze gorzej?
Mogło. Meggi wskutek wypadku straciła czucie w dolnych partach nóg, jej skóra na szyi była poparzona, a dusza zdruzgotana. Od razu musiała wziąć się do pracy, wylewając z siebie siódme poty podczas fizjoterapii. Trafiła na opryskliwego fizjoterapeutę Iana, a jej chłopak Chip (kto przyzwoity może mieć tak na imię?) zdradził ją z byłą dziewczyną. Po takiej historii można się załamać, prawda? I Margaret początkowo dała za wygraną, jednak dość szybko za sprawą otaczających ją ludzi odzyskała motywację do poszukiwania nowych celów, nowych sukcesów w przeprogramowanym przez los życiu.
K. Center to nowy Nicholas Sparks?
Czytając Milion nowych chwil, od razu skojarzyłam sobie tę książkę z filmem Szkoła uczuć (adaptacja powieści Jesienna miłość). Trudne przeżycia głównych bohaterów, silna miłość, nieoczekiwany zwrot akcji i słodko-gorzkie zakończenie. Na szczęście Katherine Center nie upodobnia się do Sparksa, stawiając na spokojny happy end. Jednak wykreowana przez pisarkę opowieść to jedno wielkie emocjonalne wyznanie, które z pewnością przypadnie do gustu wielbicielkom tego typu literatury.
Te książkę melodramatyczną czyta się płynnie. Choć mamy tutaj do czynienia z jednoosobową narracją, nie jesteśmy przeciążeni dygresjami, powtarzaniem wciąż tych samych informacji wiążących się z opisem uczuć głównej bohaterki. Maggie czasami bywa nieco infantylna, ale szczerze ocenia swoją sytuację, szukając lub też nienowej drogi w życiu. Widzimy jej przemianę i zmianę nastawienia. Dawkę humoru wprowadza nieco beztroska siostra o imieniu Kit, a napięcie budowane jest dzięki przystojnemu i niedostępnemu fizjoterapeucie.
Cała historia nie wydaje się przesłodzona, choć zakończenie jest dość tendencyjne i spodziewane. Książka Milion minionych chwil nie należy do zaskakujących thrillerów, a ma nas nauczyć przede wszystkim empatii do odczuć osób doświadczonych przez los. Kiedy wydaje Ci się, że twoje życie jest beznadziejne, spójrz na Maggie i zastanów się, co ona przeżyła. Zreflektuj się! – takie przesłanie zostawia K. Center czytelnikowi.
Milion minionych chwil – recenzja fanki kryminałów
Po otrzymaniu książki podeszłam do niej z pewną rezerwą. Spodziewałam się pozycji, którą będę czytała ze znudzeniem. Jak bardzo się pomyliłam! Ponad 400 stron przeczytałam w 4 dni, co przy moim zapracowanym dniu jest nie lada wyczynem. Można podsumować to tak: skoro Milion minionych chwil spodobała się fance kryminałów i sensacji, z pewnością przypadnie do gustu osobom zakochanym w ckliwych historiach. Polecam tę opowieść na melancholijny weekend, kiedy dopadnie Cię najgorsza z chandr!